
11 sie ZABAWY Z OGNIEM DLA DUŻYCH DZIEWCZYNEK
Zniknęłam ostatnio z codzienności na cały tydzień. Spędziłam ten czas w Prażmowie na Mazurach gdzie odbywał się nasz Plener Szkoły Ceramiki Ceramiq. To był czas pełen niesamowitej swobody, wolności i uśmiechu, Dzikość i dokładność. Szaleństwo i opanowanie. Kontrola i odpuszczanie. Wiem, że ciężko uwierzyć, że da się to połączyć, ale tak właśnie w tym przypadku było.
Plener miał miejsce w artystycznym domu graficzki Iwony Cur, a organizowany był przez naszą Szkołę Ceramiki Ceramiq (mam przed sob jeszcze jeden rok w tym niezwykłym miejscu!) Do swojej dyspozycji miałyśmy sporą wiatę z widokiem na jezioro Jagodne. Oprócz lepienia z gliny (o dowolnej porze i bez żadnych dodatkowych pytań i obowiązków!) dogadzałyśmy więc sobie kawą z przelewu, poranną jogą, aperolem i innymi wspaniałościami.
nasze miejsce pracy widok na jezioro Jagodne cisza i spokój
Krok pierwszy. Lepienie.
Pierwsze dni upłynęły nam na leniwym lepieniu małych i średnich form. Zaczynałyśmy skromnie, ale jak już się rozkręciłyśmy to stworzyłyśmy dużo dużo więcej niż planowałyśmy na początku.. Kotłowało się pod naszą wiatą jak w ulu, a od śmiechu dostałam zakwasów na brzuchu! (ciężko w to uwierzyć, wiem;)) Na Plenerze była ze mną między innymi
Kinga z krakowskiej pracowni Biały Królik (Kingę znajdziecie tu), Z ciekawostek powiem Wam, że Kinga ma swoją pracownię trzy kamienice dalej od mojego studenckiego mieszkania na Szlaku.
Martyna z warszawskiej pracowni Merki ceramika, która robi śliczne podstawki na biżuterię, a którą wielbię za dystans i poczucie humoru. Szukajcie Martyny tutaj,
Gosia (z Gorzowa, ale mogę jej wybaczyć ;)), której niesamowite rzeźby możecie oglądać tutaj,
Monika z kaszubskiej pracowni którą znajdziecie tu,
Dominika z Pin Ceramics, która jest dobrym duchem naszej Szkoły, a o której mogę Was zapewnić jeszcze usłyszycie! Dominikę można podejrzeć tutaj
Agnieszka czylizałożycielka Ceramiq
Były z nami też dziewczyny, których internet jeszcze nie zna, ale zaręczam Was, że to się niedługo zmieni!
Karola niedługo zaskoczy nas wszystkich precyzją,
Basia, której talenty oratorskie przyprawiły mnie o ból brzucha ze śmiechu, a którą pewnie niedługo usłyszymy na flecie poprzecznym („zwanym prostym”;)) i
Ania, która pewnie niedługo będzie prowadzić wypały raku pod Giewontem 😉
Koniecznie zajrzyjcie do dziewczyn. Wszystkie mają niesamowite talenty, wrażliwość, uważność, samodyscyplinę i dobro…
lepienie z widokiem stanowisko pracy „nie róbcie z płata” 😉 Gosia Karola Karola Dominika Aga Martyna
zagęszczenie szkice coraz większe formy tyle natchnionych kobiet
jak w ulu
Krok drugi. Wypały,
Po lepieniu przyszedł czas na suszenie i wypał biskwitowy w piecu gazowym. Udało nam się uchronić większość prac przed popękaniem, mimo, że pogoda przestała nas w pewnym momencie rozpieszczać. Po wyjęciu biskwitów szkliwiłyśmy wszystko podczas ciemnej, mazurskiej nocy… Czułam się jak za najszczęśliwszych młodzieńczych lat , które spędziłam pod gołym niebem na obozach harcerskich! Pierwszy wypał redukcyjny zrobiłyśmy około 2-3, ale niestety nie mogę pokazać Wam żadnych zdjęć, bo wszystkie wyszły nieostre… Mogę Wam natomiast napisać, że ekscytacja, adrenalina, poczucie wspólnoty, siła natury, obcowanie z wysoką temperaturą (prace do redukcji wyciągamy przy około 1050 stopniach) zrobiły swoje i zamiast spać do 4 nad ranem czytałam Tokarczuk 😉
układanie biskwitów do wypału pierwszy wypał biskwity rozgrzane do czerwoności
wyglądało jak sabat czarownic. nocne szkliwienie w ciemnej mazurskiej nocy
Następnego dnia po śniadaniu zabrałyśmy się za wypały redukcyjne. Zrobiłyśmy według obliczeń 10 do 11 wypałów. Zaczęłyśmy o 9, a skończyłyśmy o 20. Mimo tego, że lało przez absolutnie cały dzień, nie straciłyśmy ducha. Ogień, iskry, trociny, opary dymu i naprawdę wysokie temperatury przeprowadziły nas przez to niezwykłe, ale i wycieńczające doświadczenie.
„zabawy dla dużych dziewczynek”
wypał z widokiem na jezioro suszenie prac druga beczka
dym więcej dymu jeszcze więcej dymu
trociny do redukcji Kinga i Basia przy przenoszeniu z pieca nie miały sobie równych „wygląda jak zwykłę ognisko”
języki ognia . .
czarno-biało . . . . .
Tyle jeśli chodzi o ogień. Przyznam, że było on niezwykle fotogeniczny, ale nadal gdy patrzę na te zdjęci czuję zapach „wędzonki”…
Jeśli jesteście ciekawi co wyszło z naszych wypałów poniżej zobaczycie niektóre nasze prace. Formy i kolory są bardzo różne.
Ciekawe co Wam się spodoba?!
smocze jajo Horsehair Agnieszki malarska donica Karoli sowa Ewa patronka wyjazdu zrobiona przez Basię Liście zrobione przez Basię Wazon Dominiki miseczka Dominiki moja czarka no 1 (toczona wcześniej na kole) czarka no 2 czarka no 3 kaczuszka z własnym jeziorkiem Basi najwytrwalsza sarna z jednym rogiem Kingi ryba Ani mój wazon no 1 wazon no 2 wazon no 3 gigant copper matte od Kingi
Karolina Lasota
Posted at 17:53h, 11 sierpniaOla, jesteś moją żywą inspiracją 🙂 Kocham szczerze!